Nie chciałem pisać krótkiej notki o tym, że Bożena odeszła;( Jej córka również;( Tragiczna, nagła śmierć jest chyba najbardziej bolesna. Czuję, że muszę napisać więcej i spróbuję to zrobić.
Dla tych którzy mieli okazję ją poznać nie będzie niczym dźwinym, że pojawią się tu takie przymiotniki jak: przyjacielska, miła, pomocna, zaagażowana, pełna życia i … wymieniać możnaby bez końca…
Poznaliśmy się kilka lat temu (około 7). Pamiętam ją, i zawsze będę tak pamiętał, jako super zaaganżowaną i przedsiębiorczą osobę. Pracowała wtedy we Włoskim Instytucie Handlu Zagranicznego. Współpracowaliśmy przy różnych okazjach. Zawsze była chętna do pomocy. Nigdy natomiast nie robiła czegoś „od” – „do”. Zawsze trochę więcej niż należało. Zawsze na 110%.
Potem był krótki czas gdy pracowała w Pavonique. Firmie, która zajmowała się importem i sprzedażą włoskich artykułów spożywczych.
Skończyła w jedynym dla niej miejscu, najwłaściwyszym z możliwych, czyli „na swoim” – ITABO. Pamiętam, spotkaliśmy się pewnego wieczoru przy butelce Rosso di Montalcino. Ona z mężem, ja z żoną. Rozmawialiśmy długo i powstał pomysł by zrobić coś wspólnie na polskim rynku. Wszystko się ułożyło trochę inaczej niż byśmy sobie tego życzyli. Ona, pełna werwy i entuzjazmu ruszyła z ITABO, ja natomiast przez wiele lat udawałem, że robię Viniculture.
Nie była na świeczniku, nie potrzebowała splendoru i nigdy nie pchała się do pierwszego szeregu, a jednak… Wiele osób, które otarły się kiedykolwiek o świat win włoskich, czy może szerzej artykułów spożywczych z Włoch, poznało ją jako profesjonalistę w każdym calu, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych.
Jak sobie myślę – Włochy, to nie potrafię ominąć jej pamięcią. Jej serce było rozdarte pomiędzy wspominanym z sentymentem, rodzinnym Krakowem, a Włochami.
Bożena, zawsze będę Cię dobrze pamiętał. Dziś jesteś dla mnie motorem napędowym i pokazujesz mi właściwy kierunek! Już nigdy nie otworzę Rosso nie wspominając Ciebie! Spoczywaj w pokoju.