Viniculture.pl – Blog o winie

Co ciekawego do zobaczenia w Wiedniu? HELP! cz. 1

No właśnie – co? Bo ja nie zobaczyłem nic. Nie wynika to z mojej ignorancji lub niechęci do okrywania perełek architektury czy jakiejś anty-austriackiej fobii. Byłem tam 3 dni, ale wierzcie mi, nie miałem czasu na tematy NIEzwiązane z winem. Czy mówi Wam coś skrót: #EWBC? Albo to: European Wine Bloggers Conference? Całe trzy dni spędziłem na obcowaniu z winem i ludźmi z nim związanymi. Nie żałuję. Tu nie chodzi o lans. Poważnie. Chodzi o dzielenie się wiedzą, spostrzeżeniami, ciekawostkami i trednami ze świata wina. To właśnie chcę zrobić w tym miejscu. Zapraszam…

Cały event, gdyby tak zebrać wszystkie wydarzenia zaplanowane przez organizatorów, trwał tydzień. W to należałoby wliczyć kolację z degustacją win w przed dzień konferencji, kilka dni konferencji oraz wycieczki z degustacjami w różnych regionach winiarskich Austrii, których część odbyła się po konferencji.

Pełny program konferencji znajdziecie w tym miejscu, a tutaj jest szczegółowa rozpiska sesji.

Ja uczestniczyłem w całej konferencji oraz w jednej z niedzielnych wycieczek. A teraz po kolei co się działo i jak było.

Konferencja została zorganizowana w Schönbrunn Palace – historyczne miejsce, które zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Zaczęliśmy od… degustacji;) Na początek każdy z uczestników mógł skorzystać z okazji spróbowania około 200 win od kilkudziesięciu producentów, którzy wystawili się ze wszystkimi swoimi winami.

Pierwszym mówcą była Pani Elin McCoy, autorka książki „The Emperor of Wine”. Tytuł to „Beyond the Ivory Tower and Wine Criticism Today”. Więcej na temat Pani McCoy, możecie przeczytać na jej stronie internetowej. Więc o co chodzi z tą wieżą z kości słoniowej? To analogia do tzw. tradycyjnych krytyków winiarskich, gdzie oczywiście najczęściej przytaczanym przykładem był Robert Jr. Parker. Generalnie teza jest prosta i moim zdaniem raczej mało odkrywcza, ale słuchając jej można wynieść kilka ciekawych tematów dla siebie. Ken Payton wspomniał zaraz po wystąpieniu Elin, że już kilka razy słuchał podobnych exposé, których przesłanie było identyczne, tylko że moim zdaniem ten temat jest niemal nieskończony i można toczyć pasjonujące dyskusje – jeśli w ogóle temat jest dla kogoś interesujący. W skrócie chodzi o zjawisko przenikania się światów tradycyjnych krytyków winiarskich ze społecznością bloggerów, gdzie granica się rozmywa w taki sposob, że na końcu można dojść do stwierdzenia, w którym niemal każdy, kto pisze o winie może być traktowany jako krytyk winiarski. Z moich prywatnych obserwacji wynika też jasno, że każdego z bloggerów można traktować jak „pisarza/krytyka winiarskiego” ale w drugą stronę to już nie działa – co udawadnia rzeczywistość. Ci tradycyjni pisarze, nie są bloggerami, pewnie też do tego zbytnio się nie palą i na końcu trzeba przyznać, że nie poruszają się swobodnie w cyfrowym świecie…
Z ciekawostek, które trafnie obrazują potencjał internetu i społeczności, które tam się tworzą, przytoczę przykład cellartracker.com, gdzie tygodniowa liczba notek degustacyjnych dodawanych przez użytkowników przewyższa liczbą notki tworzone przez wspomnianego już Parkera w skali całego roku.

Pani McCoy zwraca uwagę na niekontrolowany rozkwit społeczności ludzi piszących o winie. Jeśli owa społeczność chce być wiarygodna i chce rzetelnie wykonywać swoją pracę, to musi sobie poradzić na przykład z takim tematem jak wyraźne rozdzielenie kwestii recenzowania wina vs. rekalmowania go czy też jasne określenie co jest promocją, a co ciekawą i autentyczną historią, z którą warto się zapoznać. To z pewnością trudne kwestie. W Polsce mówi się o tym mało, bo pewnie mało kto chce zabierać głos w tej sprawie, by nie psuć sobie rynku i nie tracić klientów. Chyba tylko Wojciech Bońkowski z Magazynu Wino miał tyle odwagi by podnieść tę kwestię na łamach swojego bloga.
Dalej Elin McCoy podkreśla, że dużym plusem tradycyjnych wydawców jest posiadanie własnych edytorów, którzy to wyłapują błędy ortograficzne i stylistyczne i przede wszystkim sprawdzają autentyczność faktów przytaczanych przez dziennikarzy.
Po stronie plusów na korzyść osób niezależnie piszących o winie, jest fakt, że działanie na własną rękę daje możliwość pisania tego, co chce się napisać.  To niewątpliwie jeden z największych plusów. Wiadomo, że redakcje są swego rodzaju „cenzorami” i nie wszystko wypada opublikować, zawsze dany fakt można przedstawić w trochę inny sposób… To prawda. Dostęp do internetu i zniesienie barier technologicznych umożliwiły wielu osobom swobodny dostęp do wyrażania myśli, dając jednoczenie potencjał do generowania niejednokrotnie dużych zasięgów.

Autorka zakończyła swoje exposé tezą mówiącą o internecie jako miejscu, gdzie jest przyszłość tzw.”wine critics” i jej zdaniem tradycyjni wydawcy ze swoimi stronami powoli będą stawali się coraz to bardziej podobni do bloggerów.

Wszyscy zainteresowani poruszonym tematem powinni obejrzeć załączony poniżej materiał video z całym przemówieniem.

Potem przyszedł czas na sesję workshopów, które były prowadzone przez przedstawicieli firmy 140Media. Tutaj znajdziecie bardziej szczegółowy rozkład jazdy z podziałem na sesje tematyczne, ja wybrałem się na następujące:
Creative Social Media strategies for Publishers.
How creating compelling content will help grow your blog community?
How to track and measure all your social media activity?
Nie chcę Was zanudzać długimi historiami. W skrócie zatem… Dużo ładnych obrazków i górnolotnych powiedzonek autorstwa ojców tradycyjnego i inernetowego marketingu i nic więcej. To doświadczenie mogę chyba tylko porównać do właściciela winnicy, który stojąc na tarasie pokazuje Ci swoje uprawy, opowiada o tym, jakie wino robi, gdzie je przechowuje i gdzie eksportuje, by na końcu zostawić Cię rozochoconego bez spróbowania choćby jednego wina, delikatnie pokazując palcem na dziurę w ścianie, którą są drzwi… Brak konkretów i case study, brak przykładów implementacji różnych narzędzi. Podpowiedzi odnośnie tego co, jak i kiedy stosować także brak. W mojej opinii uczesticy zostali trochę zostawieni na lodzie… Nasuwa mi się za to jeden konstruktywny wniosek na przyszłość. Warto jest zrobić jeden czy dwa workshop’y mniej, ale za to bardziej skupić się na pokazywaniu przykładów w akcji. Myślę, że wtedy więcej osób będzie zadowolonych (ja z pewnością). W przeciwnym razie lepiej jest zachęcić ludzi po prostu do regularnego odwiedzania trzech najważniejszych blogów, ktore świetnie tłumaczą dzisiejszy świat komunikacji i swiata internetu. Polecam częste odwiedzanie: Copyblogger, Seth Godin oraz Chris Brogan.

W ten sposób dotarliśmy do degustacji win austriackich, prowadzonej przez Williego Klingera szefa Austrian Wine oraz Rowana Gormley z Naked Wines. Poniżej krótkie notki degustacyjne.

1. Herbert Zillinger Weinviertel DAC Gruner Veltliner Ebenthaler Lagen 2009, 12,5%. Świeże i aromatyczne, trochę gorzkawe i warzywne, bardzo dobra kwasowość i mineralność, niezbyt długie.
2. Martin & Anna Arndorfer Kamptal DAC Gruner Valtliner Reserve Strasser Weinberge 2009, 13%. Złocisty kolor, trochę zbyt perfumowane i chemiczne. Dobrze zbudowane z wyczuwalnym pieprzem i świeżą złamaną gałązką.
3. Walter Buchegger Kremstal DAC Riesling Gebling 2009, 12,5%. Nos owocowy i przyjemny. Usta to porażka, płaskie, brak ciała i struktury. Totalna dysproporcja pomiędzy nosem a ustami.
4. Birgit Braunstein & Martin Pasler Leithaberg DAC Chardonnay vom Leithaberg 2009, 13%.To raczej mało typowe Chardonnay. Przyzwoita budowa i długość. Owoce tropikalne z aromatami pieprzu, lekko kremowe.
5. Mayer am Pfarrplatz & Rotes Haus, Wien, Gemischter Satz, Wiener Gemischter Satz Nussberg, 2009, 12,5%.Trochę zbyt wysoka kwasowość, ale za to rekompensują jej nadmiar ciekawe aromaty warzywno-lipowe. Jest lekkie i przyjemne, pełne kwiatów;)
6. Walter Skoff Sudsteiermark Sauvignon Blanc Obegg 2008 14%. Niezwykle aromatyczne! Lipa, melony, owoce tropikalne. Zaraz potem przychodzą aromaty mineralno-gliniane. Super struktura. Bardzo ciekawy Sauvignon Blanc!
7. Artner, Carnuntum, Zweigelt, Rubin Carnuntum, 2009, 13,5%. Leśna ściółka, aromaty odzwierzęce i dojrzałe owoce, ale ktoś tu przegiął z beczką dębową. W ustach dobre garbniki i ożywcza kwasowość. Dla mnie za bardzo agresywne i bezpośrednie.
8. Bauer-Poltl, Mittelburgenland DAC, Blaufrankisch, Reserve 2008 13%. Słodki nos, stajenny w końcówce, do tego pieprz i zioła. Zdecydowanie bardziej rustykalne niż owocowe. Całkiem długie. Powiedziałbym – inteligentne;)
9. Schneider, Thermenregion, St. Laurent, Reserve, 2008, 13%. Piękny fiolet w kolorze, nos bardzo ekstraktywny z dojrzałymi, czerownymi owocami. Dobrze zbudowane z solidną strukturą. Trochę zbyt trudne wino jak na tak szybką degustację (albo mi doświadczenia brakuje).
10. Zull, Niederosterreich, Pinot Noir, 2006, 13%. Coś co lubię, czyli Pinot, nawet jeśli jest ciut typowy – tosty, przypalana skóra, twarde garbniki, odpowiednia kwasowość, eleganckie ciało.
11. Moser Hans, Burgenland, Cuvee (Chardonnay, Weissburgunder, Sauvignon Blanc), Ausbruch Aus den Rieden, 2007, 12,5%. Austriacy nazywają te naturalnie słodkie wina mianem „złota Austrii”. Miodowe, do tego aromaty brzoskwiń i skórki chleba. Na podniebieniu owoce egzotyczne. Dobra kwasowość, ale bez rewelacji. Muszę to napisać – nie tak daleko macie drodzy państwo do Tokaju – tam się nauczycie jak robić faktycznie topowe wina w tej kategorii;)
Założyciel NakedWines.com ogłosił ważną rzecz tuż przed rozpoczęciem degustacji. Otóż na każde wino, zaraz po degustacji, audytorium miało głosować przy pomocy rąk i siły głosu;) Wino, które zdobędzie największe uznanie zostanie wstawione do oferty sklepu NakedWines – w ten sposób wszyscy mogli doświadczyć potęgi internetu. Niespełna godzinę po wybraniu zwycięskiego wina było ono dostępne do zamówienia. Tutaj znajdziecie profil winiarza wraz z winem dostępnym do zakupu.

W piątek została już tylko kolacja w Heuriger Mayer am Pfarrplatz.

Część druga dziś wieczorem.

Exit mobile version