Jestem w trakcie czytania książki Marka Bieńczyka „Nowe Kroniki Wina”. W jednym z tekstów pan Marek ubolewa nad losem winofiołów, którzy liczą na to, że ich znajomi ciągle zamęczani kwiecistymi wypowiedziami połkną bakcyla i rozpoczną swoją przygodę z winem. Jeśli to za dużo, być może przynajmniej zapamiętają, że Chablis to nie odmiana winorośli lecz nazwa apelacji, Syrah to nazwa szczepu, a nie samego wina… Ja sam również się łudzę, ale chyba czas dowodzi tego, że należy się pozbyć złudzeń. Tylko jak w takim razie pomóc tym, którzy wcale nie chcą zwariować na punkcie wina, po prostu potrzebują pomocy przy zapamiętaniu tego, co dobre, oraz tego czego unikać należy jak ognia. Tak na szybko odpowiedzi są trzy: Moleskine Passions – Wine Journal, De Long’s Wine Tasting Notebook oraz 33 Bottles of Wine. W Polsce dostępny jest dziś chyba tylko Wine Journal.
Wielu z Was, w rozmowach zwierzało mi się, że karteczki post-it nie działają zbyt dobrze, bo mają wyjątkową łatwość w gubieniu się w akcji. Być może któreś z powyższych rozwiązań przypadnie Wam do gustu i zaczniecie korzystać. Dzięki takiemu notesowi nie tylko nie zapomnisz, ale zaczniesz utrwalać swoją wiedzę. Poniżej galeria screenów z prezentacją zawartości wszystkich trzech notatników. Dobra rada na 2011 rok – nie zapominajmy;)