Viniculture.pl – Blog o winie

Zlot blogosfery vol 4

IV Zlot Blogosfery by Winicjatywa

IV Zlot Blogosfery by Winicjatywa

Nieudolna próba wstępu

Tym razem skrótowe podsumowanie zlotu i wytłumaczenie na wstępie – ja biorę udział w tym wydarzeniu wyłącznie z powodu ludzi – z którymi można się zobaczyć ponownie lub zamienić słowo po raz pierwszy.

Nie będzie chronologicznie, więc nie doszukujcie się tu kronikarskiej szczegółowości i próby analizy każdego z punktów całego dnia.

Na wstępie (choć nie jest to już wstęp) należą się podziękowania za organizację (trud, czas, emocje) dla całej ekipy Winicjatywy (zwłaszcza Ewie RybakWojtkowi Bońkowskiemu oraz Maćkowi Nowickiemu – tak, wszyscy prowadzą konta na Insta). Podziękować wypada również sponsorom, którzy otworzyli worki z dukatami i zapłacili za co trzeba, umożliwiając nam spotkanie – brawa dla Faktora Win oraz Tom-Gast.

O sobie

Bardzo mnie cieszy, że wiele lat moich trudów zostało zauważonych i na swój sposób docenionych. Sławek Sochaj wyróżnił mnie tytułem „najbardziej znanego w Polsce hejtera win biodynamicznych„. Próbowałem wyjaśnić o co mi chodzi o to, że nie lubię win niedobrych, ale oczywiście tłumaczenie się nie udało i skończyło się na tym co zwykle ;)

Po raz trzeci stanąłem na podium w degustacji w ciemno. Czekam na oferty współpracy od importerów (ponoć tacy jak ja są poszukiwani). Ociekam sławą i blaskiem – kto mnie mija, kłania się w pas.

Koniec z przechwalaniem się, czas na tekst przepełniony błędami stylistyczno-interpunkcyjnymi (gramatyka jest 100% bulletproof;).

Dobre rzeczy

Prelekcja Kasi Włodarczyk-Niemyjskiej – dane było spojrzeć na zaplecze i zapoznać się z realiami życia przeciętnego importera. Hardcore. Jednocześnie ukłony dla Kasi która walczy o nowe standardy i lepsze jutro dla importerów – a sama importerem nie jest. Czapki z głów i ukłony.

Chcesz rozpocząć import wina? Przeczytaj dokładnie.
To 65 czynności urzędowych do wykonania na początek. Have fun!

„Warsztat” Ewy Wieleżyńskiej – Świetny wstęp, zaznaczenie tego, że temat warsztatów z kreatywnego pisania to mission impossible oraz bardzo merytoryczne przejście przez 3 teksty dały wiele do myślenia (przede wszystkim mi). Zdaje się, że Gombrowicz zapytany kiedyś o to jak nauczyć się pisać, odpowiedział: „pisać, pisać i jeszcze raz pisać”. Dyskusja i komentarze na bardzo ciekawym poziomie – świetna sprawa. Ze strony mojej skromnej osoby – szacunek dla śmiałków który zgodzili się na kontrolowaną próbę samobójstwa (gdyby to było w anonimowych internetach to… skończyłoby się wiadomo jak).

Teraz słowo, które jest w kontrze do moich ogólnych poglądów. Bardzo mnie uciszyły słowa CEO Faktorii Win – Pana Michała Groniewskiego. Dobrze jest usłyszeć osobę opisującą rynek językiem biznesowym, profesjonalnym, bez wdawania się w szczegóły czy udało się znaleźć nową gwiazdę win z Frankonii lub też o pasji do wina i niespodziewanym odkryciu zapomnianego producenta w trakcie wizyty wakacyjnej na Cyprze. To bardzo ważne, bo większość nawet jeśli nawewt zna się na winie, to liczby dla nich, ich analiza i wnioski to czarna magia (choć wydaje się im, że jest inaczej).

Luźne spostrzeżenia ogólnej natury

Wojciech Bońkowski (znany sommelier ;) wciąż powtarza, że trzeba pisać często, podając przykład Jamie Goode. Ja tak nie uważam – jest tylko kilka osób w Polsce, którzy pisząc z wysoką częstotliwością, mieliby coś ciekawego do powiedzenia. Ci sami ludzie, nie mają na to czasu lub szkoda im go na pisanie tak często.

Podsumowanie „blogosfery” bez jakiś konkretnych rekomendacji, scenariuszy rozwoju nic nie wnosi. Dyskusja po takim podsumowaniu wnosi jeszcze mniej, czyli… tyle.

„Warsztat” – to taka formuła, przeznaczona dla mniejszych grup, bardziej pracujących nad czymś, gdzie najcześciej rezultatem jest stworzenie czegoś wspólnie w oparciu o jakieś wypracowane standardy.

Wciąż nie są poruszane tematy związane ze sposobami na sprofesjonalizowanie się i stosowanie różnych standardów (merytorycznie, technologicznie, itd.).

Dlaczego nikt nie przypomina braci blogerskiej, że wino to alkohol i lepiej nie publikować po spożyciu (just asking)?

OK. To jest wino, tylko po co je zrobiono?

Od dawna wiedziałem, że robi się wina w Chinach. Po degustacji Chateau Changyu Moser XV pozostaje tylko pytanie – „Po co robić tam wino?”.

Na degustacji porto było ponoć wyśmienicie. Na foodpairingu ponoć było „spoko, tylko to co mówił prowadzący zupełnie się nie zgadzało z tym co mieliśmy na talerzu lub w kieliszku”, więc doprawdy nie wiem jak było :)

Chyba lepszy byłby płatny zlot z formułą afterka BYOB – będzie dłużej, smaczniej i smaczniej.

I generalnie – jakby zabrakło mięsa (nie na talerzach).

Aliud est facere, aliud est dicere

Większość rzeczy w moim dniu jutrzejszym jest niepewna, tak postrzegam moją codzienność. Niemniej jednak, jeśli dożyję, to pewne jest to, że spotkamy się za rok na kolejnym zlocie.

Mam też nadzieję, że następnym razem pojawią się nieobecni, za którymi autentycznie się stęskniłem.

W zlocie udział wzięli: Winne Przygody, Winniczek, Pisane Winem , Zdegustowany, WiniaczWinicjatywaParagraf w kieliszku, Ewa WieleżyńskaItalianizzatoEnoEno, Trzy Kolory Wina, W tango z winem, Enowerystet, Z winem do kina, Lady Sommelier, Winne Refleksje, Winne okolice, Korek od wina oraz Kobiety i wino.

Jeśli kogoś pominąłem, to proszę o komentarz, dodam brakujących uczestników.

Exit mobile version