Viniculture.pl – Blog o winie

Portugalia – miejsce czekające na odkrycie

Tak. Byłem i zobaczyłem, a nawet próbowałem!;) W jednym z ostatnich postów opisałem moje doświadczenia z konferencji bloggerów, która odbyła się pod koniec października w Wiedniu. To było bardzo ciekawe i pouczające doświadczenie, ale konferencja w Porto – Wines of Portugal International Conference – była inna, na tyle inna, że tym razem nie zamierzam opisywać krok po kroku co się wydarzyło i co było ciekawe, a co raczej godne uwagi nie było.

Po tym co usłyszałem i zobaczyłem, a przede wszystkim spróbowałem, doszedłem do wniosku, że tym razem trzeba postąpić inaczej. Muszę napisać o Portugalii jako całości, bo to bardziej istotna rzecz niż konferencja sama w sobie, choć gdyby nie ona nie miałbym takich przemyśleń. Tematem przewodnim był Touriga Nacional. Jeśli nie wiecie co to takiego, to w tym miejscu znajdziecie trochę informacji (nie traktujcie tego jako wyczerpującej dawki wiedzy).

W pewnym momencie zebraliśmy się w kilka osób i rozpoczęła się dyskusja pod tytułem „ale w ogóle dlaczego Touriga Nacional???”. Znakomita większość towarzystwa skłaniała się do poparcia teorii, że prawdopodobnie Portugalia szukając swojego wyróżnika i miejsca w świecie wina, ma nadzieję na powtórzenie sukcesu jaki Austria odniosła ze szczepem Gruner Veltliner. Zwolennicy byli w błędzie, starałem się ich wyprowadzić na prostą, ale co tam, tylko Ken Payton potakiwał, reszta sceptycznie kręciła głowami. Dlaczego się mylili? Po pierwsze dlatego, że Touriga Nacional zajmuje zaledwie 3% uprawy winorośli w tym kraju. Po drugie, bogactwo tematów powiązanych z tym krajem, w pewien sposób, zmusiło organizatorów do wybrania jakiegoś tematu przewodniego. Na pierwszy ogień poszła zatem ta właśnie odmiana. Już czuje dreszczyk emocji gdy pomyśle sobie o kolejnej edycji, tym razem poświęconej być może słynnym winom zielonym (vinhos verde) lub odkryciu bogactwa regionu Dao czy tez gorącym terenom Alantejo.

Do spojrzenia w inny sposób na Portugalię skłoniły mnie w gruncie rzeczy dwa krótkie przemówienia ludzi, których naprawdę cenie. Pierwszym był Charles Metcalfe „Wina Portugalii – widok zza granicy” oraz zaraz po nim moja ulubiona autorka (nie licząc Hugh’a Johnson’a), czyli Jancis Robinson „Wina Portugalii – Wyzwania i Szanse”. Wniosek, który nasunął mi się z obydwu wystąpień, w skrócie sprowadza się do mysli, że Portugalia to złożona i niezmiernie bogata całość, a nie tylko jakaś lokalna odmiana winorośli czy któryś z regionów. Dlaczego? Podczas gdy winiarze na całym świecie z powodów stricte komercyjnych przesiadają się z odmian lokalnych na międzynarodowe, Portugalia pozostaje odporna na te wpływy i wciąż obstaje przy bogactwie swoich autochtonicznych odmian. To coś więcej niż tylko wyznawanie lokalnej odmiany winiarskiego nacjonalizmu. Po prostu nie ma takiej potrzeby, gdyż produkowane przez nich wina są bardzo dobrej jakości, choć produkowane ze szczepów niekoniecznie znanych wszystkim miłośnikom win. Po co się pozbywać historii, skoro właśnie na niej można oprzeć swoją strategię marketingową. Zadanie z pewnością nie jest najłatwiejsze, ale świat należy do odważnych! Jancis Robinson twierdzi, że Urugwaj jedynym krajem, który podobnie jak Portugalia może powiedzieć, że bliskość Oceanu Atlantyckiego wywiera ogromny wpływ na klimat panujący w winnicach. Poza tym w erze walki z wysokim poziomem alkoholu w winach z nowego świata, gdzie zbiera się zbyt dojrzałe winogrona, odświeżający powiew win portugalskich to niczym bryza morska na plaży w upalny dzień – może zaczniemy pić czerwone wino w gorącej porze letniej?;)

Jedno jest pewne, przed Portugalią długa i ciężka droga. Z pewnością muszą mieć super pomysł na promocję ich win. W końcu Touriga Nacional to nie wszystko, z drugiej strony nie da się łatwo i krótko powiedzieć o wszystkim jednocześnie. Jestem przekonany, że znajdą właściwe rozwiązanie, by świat poznał przesłanie o bogactwie i różnorodności win Portugalskich. Obawiam się, że to rzecz niezbędna, ponieważ mój tekst może okazać się niewystarczający;)

Możecie się sprzeczać, że powyższe  równie dobrze można powiedzieć o każdym innym kraju, który produkuje wino. Nie zamierzam polemizować. Być może tak, ale Portugalia ze swoimi winami, unikalnym mikroklimatem, lokalnymi szczepami, jest niepotwarzalna. Raz jeszcze polecam Wam przeczytanie krótkiego tekstu o tym, co niezbędne by zrozumieć wino i dać się porwać jego tajemnicom.

W ramach konferencji miałem okazje wybrać się do fabryki korka, która była oddalona o godzinę drogi autobusem od Porto. Firma Amorim trzyma w swoim ręku ponad 80% produkcji korka. O tym dlaczego ich fabryka i siedziba jest na północy kraju, podczas gdy lasy z dębami korkowymi są na południu w rejonie Alantejo, napiszę innym razem. Niesamowicie ciekawa wizyta, więcej w tym miejscu rozpisywał się nie będę. Mam nadzieję, że w krótce znajdę dłuższą chwilę, by usiąść nad zebranymi materiałami, jakimś cudem połączyć je z moimi przemyśleniami i w rezultacie  powstanie ciekawy – to ocenicie sami – tekst wyjasniający wiele kwestii związanych z korkiem.

Innym wydarzeniem pobocznym, ale jakże bezcennym była wycieczka do Doliny Douro. Dlaczego to takie ważne przeżycie dla każdego, kto szuka w winie czegoś wiecej niż tylko kilkunastu procent płynu alkoholowego który nie tylko rozwesela, ale i pomaga w trawieniu, pisałem w tekście o warunku koniecznym jeśli chodzi o inicjację w świat wina (powtarzam link nie bez powodu). Odwiedzilismy trzech producentów pierwszego dnia: Quinta do Vallado, Quinta das Carvalhas i Quinta do Bom Retiro (Ramos Pinto) oraz dwóch kolejnych następnego dnia: Quinta da Cavadinha (Symington Family) oraz Quinta Nova de Nossa Senhora do Carmo. W trakcie tych wojaży mieliśmy okazje spróbować naprawdę niesamowitych win. Na szczególne wyróżnienie zasługuje degustacja win z domu Ramos Pinto, gdzie podczas testowania rocznika 83 wszyscy kręcili głowami z niedowierzaniem nad ożywczą kwasowością i swieżymi owocami. Ehh… Porto to naprawdę magiczne wino… Niemniej jednak perełką naszej wyprawy okazał się przystanek w Symington Family, gdzie przyjął nas Miles Edlemann, którego po 5 minutach nazwalem per „soil geek”. Towarzystwo z aprobatą przytaknelo skinieniem głów i tak się przyjęło. Dlaczego to było takie ciekawe doświadczenie? Do tej pory po winnicach oprowadzali nas właściciele, managerowie lub winemakerzy, którzy palcem pokazywali nam część swoich winnic, opowiadali kilka historii, anegdot i zapraszali nas na degustacje. Nie, żeby to było coś nieprzyjemnego, ale wszędzie było podobnie pod tym względem. Natomiast pan, który był świrem na punkcie gleby i wiedział o winnicach, za które odpowiadał pewnie wiecej niż sama matka ziemia, zaprezentował kompletnie inne umiejętności wciagania swoich słuchaczy w pozornie nudny i mało intrygujacy temat, czyli gleby. Nigdy w życiu nie spotkałem jeszcze osoby, która byłaby w stanie tak ciekawie opowiadać o glebach, kamieniach, starych winoroślach i problemach związanych z tym, że Douro jest wpisane na listę UNESCO. Z pewnością to nie byłoby możliwe w sali konferencyjnej z pomocą prezenacji multimedialnej, ale jak się stoi na środku winnicy, to historia prezentuje się inaczej. Odbudowywanie ścian tarasów, ultra droga aparatura obliczajaca tony gleby, którą traci winnica w trakcie opadów deszczu w zależności od typu poszycia powierzchni gleby, ratowanie starych krzewów winorośli czy też używanie lasek dynamitu w trakcie budowania i planowania winnicy, to tylko niektóre z poruszonych tematów. Dostaliśmy bezcenną lekcję w Symington i myślę, że do dnia dzisiejszego wszyscy z emocjami wspominają tę wizytę.
Na poparcie moich słów poniżej załączam film, zmontowany przez Joe Robertsa (1WineDude), gdzie Miles tłumaczy zawiłości swojej pracy, z tego co mówi i jak mówi czuje się mocno, że granica między jego pracą a pasją już dawno się zatarła…

Na końcu, choć być może powinienem był zrobić to na wstępie, bardzo chciałbym podziękować organizacji Vini Portugal za zaproszenie mnie na to wspaniałe wydarzenie. Tak naprawdę, to byłem szczęśliwym zwycięzcą wiedeńskiego losowania, moją wizytówkę z magicznego pudełka wyciągnął Oscar Quevedo.

Czy warto sięgać po Portugalię? Od dawna już, ale po ostatniej podróży tym bardziej, ten kraj, to dla mnie jedno z ważniejszych miejsc na winiarskiej mapie świata. Winiarze dokonują tam ekstremalnych wysiłków, by wedrzeć się na arenę międzynarodową z produktami najwyższej jakości. Co warto zauważyć – najczęściej są one dostępne w bardzo korzystnych cenach. Znudzony przepasionymi Cabernetami, dębowymi Chardonnay ociekającymi masłem i innymi winami, które są do znudzenia podobne i dzięki technologii prawie zawsze takie same? Sięgnij po Portugalię, odkryjesz nową rzeczywistość, a ponoć nic tak bardzo nie rozwija jak podróże – choćby te odbywane dzięki butelce wina, która otworzona, odkrywa przed nami realia miejsca, z którego pochodzi.

Ze światem wina jest bardzo podobnie jak z kuchnią. Poprzestawanie na ulubionej liście etykiet nie oznacza nic innego, jak tylko pozbawianie się rozwoju. Zawsze, ale to ZAWSZE, próbujcie wszystkiego co Wam pod nos podtykają, pytajcie, rozmawiajcie, polemizujcie, notujcie. Te doświadczenia będą czymś niesamowitym, odkryjecie nigdy nie kończącą się przygodę, w której element zaskoczenia jest na porządku dziennym, a testowanie nigdy nie pitego wina na nowo rozpoczyna tę podróż. Dobrych wiatrów!

Tyle miałem do obwieszczenia. Na koniec tylko galeria kilku zdjęć. Dla zaostrzenia apetytu;)

Exit mobile version