Zagranico lepiej
Za każdym razem, gdy tylko mam okazję do wyjechania za granicę, zbiera mi się na narzekanie. Nie mam na myśli różnic w cenach wina, do tego już zdążyłem przywyknąć. Mowa tu o książkach. W Polsce wciąż mało tłumaczy się dobrych pozycji o winie. Dziwi mnie to tym bardziej, że z moich stołecznych obserwacji wynika fakt, że tych książek raczej się kurz nie ima na księgarnianych półkach. Może kiedyś to się zacznie zmieniać.
Korzystając z wyjazdu pierwsze kroki – no może drugie – skierowałem do księgarni poleconej przez miłą panią z WSET. Do czytania nie miałem nic, od lotu powrotnego dzieliły mnie długie godziny, więc dziś widzę tą sytuację tak, że po prostu nie miałem wyjścia, musiałem wydać pieniądze. Jakież było me szczęście nieskończone, gdy okazało się, że Foleys ma cały regał zapełniony pozycjami związanymi z winem. Żona by mnie zabiła, gdybym kupił wszystko, co włożyłem do koszyka, więc pierwszy raz w życiu postanowiłem nie roztrwonić budżetu rodzinnego na książki o winie, które z resztą czytam tylko ja, bo dzieci jeszcze za małe…
Jeziora w kształcie palców
Zbliża się EWBC2011. O edycji z poprzedniego roku możecie przeczytać tu i tu. Nie tak dawno, organizatorzy ogłosili, że jednym z prelegentów będzie Evan Dawson, i swój speech poświęci na opowiedzenie o swoich doświadczeniach związanych z przekazywaniem „oral storytelling” (jak to przetłumaczyć?). Evan ostatnio napisał książkę pt. „Summer in a Glass„. Wszystko jest w niej o regionie winiarskim, o którym raczej nigdy nie słyszeliście – Finger Lakes (kilka godzin jazdy samochodem z Nowego Jorku na północny-zachód). Tak naprawdę to w sumie niewiele jest w niej o Finger Lakes, najwięcej jest o ludziach i ich historiach. W domu mam sporo książek o winie, ale ta jest wyjątkowa, bo nie znajdziesz w niej opisu gleb, analiz roczników czy trendach w stylach produkowanych tam win.
Książkę kupiłem po pierwsze dlatego, że urzekł mnie trailer. Tak, tak, dokładnie. Na potrzeby książki został wyprodukowany krótki i prosty trailer, do obejrzenia którego gorąco Was zachęcam.
Po drugie, uwielbiam historie, które pokazują świat wina nie przez pryzmat tego co w kieliszku, ale te opowiadane z perspektywy osób i ich historii, które doprowadziły ich tego ważnego punktu w ich życiu jakim jest robienie wina.
Po tysiąckroć warto!
Wino potrafi być magiczne, zmienia się, możemy je degustować w ciemno, możemy też wylewać do zlewu. Bez względu na sytuację, w 9 na 10 sytuacji nie znamy historii, która stoi za ludźmi produkującymi to wino. Pewnie nie dla każdego to ważny aspekt. Są pewnie w świecie wina gbury robiące genialne wina. Są też i wspaniali ludzie z ujmującymi historiami, robiący bardzo porządne wina. Dla mnie to ważne, bo często pokazuje determinację tych ludzi, stopień ich poświęcenia i niesamowite perypetie. Np. Johannes Reinhardt, uciekł w środku nocy z rodzinnego biznesu-winnicy, prowadzonego od kilku pokoleń, miał zastąpić ojca. Dlaczego to zrobił? Jak to się stało, że wylądował z Finger Lakes? Albo Morten Hallgren, astrofizyk, którego rodzice kupili posiadłość w Prowansji, rzucił karierę naukową w diabły i postanowił wrócić na południe Francji, by robić wino. Nie udało się, rodzina straciła całą posiadłość. Dlaczego tak się stało? Peter Bell prawie kupił dom, bo go nie przyjęto do szkoły winemaker’ów w Australii;) Obawiam się, że odpowiedzi na te pytania uzyskacie tylko dzięki lekturze Summer in a Glass.
Wierzcie mi, książka jest wręcz napakowana niesamowitymi historiami. Dzięki temu, że wszystko kręci się wokół wina, całość jest wciągająca i niezwykle ciekawa.
Wszystkim, dla których historia MA znaczenie polecam tę książkę.
Książka przysporzyła mi tyle radości, że z narzekania zostało tylko nieprzyjemne wspomnienie;)