O co chodzi w winie?

Sławek Chrzczonowicz (the łan end onli) włożył kij w mrowisko. Skutecznie, choć w niewłaściwe. Nie to mrowisko się ruszyło.

Przeczytałem dwukrotnie jego tekst i  zgadzam się z każdym słowem. Kto ma z nim problem, ten nie potrafi postawić się w roli importera. Ale nie o tym chciałem. Chciałem o czytelnikach.

W rozmowach o sensie pisania, jakości i częstotliwości wracamy zawsze do podstaw, tj. czytelników. Teoretycznie to dla nich piszemy, choć nie do końca tak zawsze jest. Zakładam, że są i tacy, którzy blog traktują jako formę przelania swoich myśli na słowa i mają gdzieś czy ktoś to przeczyta i ilu tych ludzi będzie. Wybacz Sławku, że to powiem, ale tym przypadku ciekawsze od Twojego tekstu są komentarze pod nim.

Z tego co widzę, to spora ich część jest zupełnie nie na temat, wraca temat marż, wiedzenia lepiej i wytykania nieścisłości. Każdy ma swoją rację i jego racja jest najmojsza. Jedno wielkie bagienko, końca nie widać. Cytując Mikołajka „No bo co w końcu, kurczę blade!”. Z drugiej strony takie są prawa internetów – każdy może powiedzieć co myśli, a że nie na temat, to już zupełnie nieistotne.

A kto pisze te komentarze? Czytelnicy zainteresowani tekstami o winie. Potencjalni czytelnicy zainteresowani ciekawymi blogami o winie. Zadajmy sobie pytanie – jak pisać o winie by uniknąć komentarzy nie na temat? Czy to w ogóle możliwe? W końcu o marżach, restauracjach i rynku najwięcej wiedzą Ci, którzy są pobocznymi obserwatorami i nigdy nie pracowali wewnątrz lub pracowali tak dawno, że zdążyli zapomnieć jakie prawa rządzą tymi obszarami. Wszystkim oburzonym i wiedzącym lepiej życzę więcej dystansu do własnych przekonań, po drugiej stronie też jest normlany świat. W tym miejscu nieśmiało przypominam – w dziejach historii filozofii otwartość umysłu uważano za cnotę… Dlatego też dziś, należy się toast za otwartość naszych głów!

Nasze zdrowie!

Natomiast w winie – moim skromnym zdaniem – chodzi o przyjemność (w baaardzo wielkim uproszczeniu). I odpowiedź jest zero-jedynkowa „jest” lub „nie ma”. W wiedzy o winie chodzi o rozwój i zaspokajanie ciekawości, kompetencje, nie zaś o nieomylność. Nie myli się ten, kto nic nie robi. Dobrze wiem o czym piszę.

Tymczasem, psy szczekają, a karawana jedzie dalej…