Krosno – to już tyle czasu minęło?!?

Tagi

, , , ,

Udostępnij na:

Czas szybko leci, wiele rzeczy się dzieje, na nic nie ma czasu. Często nie ma czasu na rzeczy ważne. Ja właśnie znalazłem chwilę i od razu przyszło mi do głowy, że z ważnych tematów to z pewnością jest ten – napisać o tym jak było w Krośnie. Dlaczego? Bo to fajne miejsce dla miłośników wina. Proszę, nie zrozumcie mnie źle. Jeśli oczekujecie od tego festiwalu profesjonalnych degustacji, to lepiej tam nie jedźcie. Z drugiej strony muszę powiedzieć, że spotkałem tam i takich, co twierdzili, że dla nich ten standard to właśnie jest coś, co zasługuje na miano „profesjonalnej degustacji”. A jeśli tak jest, to super. Tym bardziej twierdzę, że powinniście odwiedzić do miejsce w przyszłym roku.

fww2010Już przechodzę do rzeczy. Ja niestety w Krośnie spędziłem tylko jeden dzień. Pomimo tego, że to był wręcz niecały dzień, to wspomnień mam wiele, i to wspomnień dobrych. Tym bardziej, że trafiłem do Krosna zaraz po traumie Jasielskiej o czym pisałem już czas jakiś temu…

Pełna i oficjalna nazwa całej imprezy to „Karpackie Klimaty & Festiwal Win Węgierskich Krosno 2010”. Odbyła się w dniach 27-29 sierpnia 2010. Całość składała się z wielu elementów, a ponieważ jestem monotematyczny, to przedstawiam tylko te, które rzecz jasna, związane są z winem. Tegorocznym hasłem festiwalu było „Tokaj Aszu – Król Win” (przedstawiony obok plakat został wykonany przez Pana Krzysztofa Duckiego z Budapesztu). Faktycznie, program winiarski rozpoczął się od regionu Tokaji. W skrócie tak to wyglądało.

Piątek. 27.08.2010.

godz. 18.00. Degustacja Nobilis (Sarolta Bárdos) – Tokaj.

godz. 21.00. Degustacja Patricius (Peter Molnar) – Tokaj.

Sobota. 28.08.2010.

godz. 15.00. „Wojna o Tokaj” – spotkanie z Tadeuszem Olszańskim i Imre Molnárem [Piwnica PodCieniami], w trakcie- degustacja winnicy Tokaj Portius.

godz. 18.00. Degustacja Bodvin (Orosz Gabor) – Tokaj.

godz. 21.00. Degustacja József Simon – Eger

Niedziela. 29.08.2010.

godz. 15.00. Degustacja Frigyes Bott – Słowacja.

godz. 18.00. Degustacja Géza Balla – Rumunia.

Pełny rozkład jazdy całej imprezy znajdziecie na stronie internetowej Stowarzyrzenia Portiusa.

To teraz odpowiedź na pytanie „Jak było?”.

Zaliczyłem wszystkie trzy punkty sobotnie. Rozpocząłem w Piwnicy pod Cieniami przy krośnieńskim rynku od spotkania pt. „Wojna o Tokaj”, było ono prowadzone przez Prezesa Stowarzyszenia Portiusa – Zbigniewa Ungeheuer’a. Do małej sali restauracyjnej zeszło się tyle osób, że miejsca dla wszystkich nie wystarczyło. To nie zniechęciło zainteresowanych i ci właśnie zdeterminowani stali całe spotkanie wysłuchując ciekawych tekstów. Rozpoczął Pan Tadeusz Olszański od wygłoszenia swoich spostrzeżeń historycznych w odniesieniu do słynnego na całym świecie wina Tokaj.  Fakt. To była prawdziwa wojna, w trakcie której nie jedna nacja próbowała uzurpować sobie prawo do podpisywania swoich poczynań w fermentacji winogron mianem Tokaj. Ze słów Pana Tadeusza, jak i kolejnych mówców z pewnością wypływało jedno – wiemy o czym mówimy, czujemy to i kochamy. Dziś to chyba żadkość.

Następnym „prelegentem” był Pan Imre Molnár (attaché kulturalny Ambasady Węgier w Polsce), ten skolei, przy pomocy przyniesionych przez siebie tekstów, chciał przybliżyć słuchaczom charakter i duszę Madziarów. Czytając teksty Sandora Marai‚a w genialny wręcz sposób dał odczuć nam wszystkim, co się kryje w umysłach i sercach tego nostalgicznego narodu. Przy okazji akcent węgierski Pana Molnára dodał niezapomnianego uroku temu spotkaniu – do tej pory miło wspominam tę chwilę. Teksty Sandora Marai’a przerywane były degustacją kolejnych win z winnicy Tokaj-Portius. Być może urok spotkania przyćmił wina, także żadne z nich nie zostało w mojej pamięci, może poza słabym Chardonnay. Krytykować tych win nie chcę, więc na tym jednym poprzestanę. Spotkanie z pewnością miało super klimat i raczej nikt zawiedziony z piwnicy nie wyszedł. Taka piwnica to dopiero coś! Na koniec – jeśli chcecie poznać klimaty wgierskie trochę lepiej – polecam Wam bogato cytowaną książkę Sandora Marai – Sindbad powraca do domu.

Zaraz potem pierwsza degustacja. Bodvin – Orosz Gabor. Oto lista win, które zostały podane w trakcie degustacji:

Furmint 2009

Harslevelu 2007

Furmint Primor 2009

Harslevelu – Furmint 2007

Aszú 5 puttonyos 2003

Aszú 6 puttonyos 2003

Orosz Gabor przyjechał z dwoma liniami win. Pierwsze to Bodvin (nie podpisywane jego nazwiskiem) – wina podstawowe i proste, z przeznaczeniem do picia ich na co dzień. Te, pod którymi autor chce się podpisać własnym nazwiskiem, to trzy ostatnie z wymienionych powyżej. Jego Aszú 6 puttonyos 2003 na największym festiwalu win na Węgrzech (Bórmusztra) zdobyło najwyższą nagrodę Grand Prix. Pierwsze trzy wina, proste, do picia na codzień zupełnie nie porywają. Gdyby jeszcze w Polsce dostępne były w godziwych cenach, to warto byłoby kupić kilka kartonów na lato. Gaborowskie Aszú to klasyki, bardzo udane słodkości, z dobrym balansem słodyczy z kwasowością, niezwykle lipowo i miodowo aromatyczne. W szcześciu putonach mocno wybijają się kandyzowane owoce. Mnie jednak żadne z tych klasyków nie porwało, być może z powodu ich poprzednika Harslevelu-Furmint 2007. Pierwszy raz zdarzyło mi się próbować wina, które po tym co miało do zaoferowania w swoich słodkich smakach, zostawia wspaniałą niespodziankę na koniec. Już łykając go, niespodziewając się niczego, każdy dostaje istne fajerwerki świeżości spod znaku cytrusów. Taki ożywczy powiew na koniec, po ciężarze słodyczy. Zaprawdę coś niebywałego. Organizatorzy deklarują, że to wino w sprzedaży detalicznej kosztuje 40 PLN – jeśli tak naprawdę jest, to moim zdaniem relacja ceny do jakości jest wręcz niespotykana!

Czas na małą podróż na południowy-zachód: z Tokaju do Egeru. 140 km, dobre drogi, 1,5h i jesteśmy na miejscu. Na szczęście w Krośnie z królestwa starych piwnic porośniętych pleśnią do Doliny Pięknej Pani droga trwała dosłownie kilkanaście minut. Zaraz po Oroszu powitał nas Józef. I znowu – warto było czekać.

Ostatnią degustacją sobotnią, było spotkanie ze słynnym winiarzem – Józefem Szymonem (József Simon). Poniżej lista zaprezentowanych win.

Egri Pinot Blanc 2007

Egri Rose 2008

Cabernet Franc 2007

Egri Kekfrankos Sikhegy 2006

Egri Bikaver 2007

Egri Bikaver 2008

Egri Bikaver Superior 2006

Egri Pinot Noir Sikhegy 2007

Egri Cabernet Sauvignon 2006 (Barbar)

Egri Merlot 2006

Don Simon 2002

Tyle już razy używałem słów „słodkość” „tokaj”, a tymczasem na degustację tego pana zabrakło najszybciej wejściówek. Nic dziwnego, ponieważ Józef Szymon to postać magiczna niemal. Degustowanie jego win i jednoczesne słuchanie jego opowieści to jakby przeniesienie się w błogostan, którego końca nie widać, a każda chwila zaczyna powodować uzależnienie. Ten winiarz nie raz zadziwiał świat swoimi winami. W Krośnie również wszystkich zaskoczył. Wszyscy poprzednicy podawali 6 win do degustacji, on namiast przywiózł ze sobą 11. Po śmierci słynnego Tibora Gala, to właśnie on przejął pałeczkę i wiedzie prym w pilnowaniu jakości win egerskich. Można powiedzieć, że wychodzi mu to bardzo dobrze;) Nie sposób w tym miejscu opisać wszystkich win, ale wspomnę tylko o trzech, które zawładnęły moim sercem – Cabernet Franc, Pinot Noir Sikhegy oraz Don Simon. Pierwsze niezwykle soczyste, o typowej kwasowości Cabernet Franc. Trawa i pożeczka. Stonowane. Regularna cena to 55 PLN. Do najtańszych nie należy, ale jak najbardziej warte tych pieniędzy. Kolejne wino w podobnej cenie – Pinot Noir. Szkoda, że tylko 3 letnie, za kilka lat z pewnością odkryje swój ogromny potencjał. Dziś to lekko skórzano-podpalane wino dodatkowo zachwyca aromatami dymnymi z wyczuwalną ściółką leśną. Również grzechu warte. Ostatnie – Don Simon – to chyba jedno z najlepszych win egerskich jakie miałem okazję próbować. To jest coroczna produkcja. Tylko w najlepszych latach winiarz decyduje się na zrobienie etykiety „Don Simon”. Dotychczas to były lata 2000, 2002 i 2005. Za każdym razem inny szczep, ten który ma największy potencjał w danym roczniku. W 2002 roku to był Pinot Noir. Z wrażenia kucnąłem, inni też to robili, na sali szepty „to cudowne wino” powoli przeradzały się w pojedyńcze okrzyki „NIESAMOWITE!!!”. Ciężko się nie zgodzić, skoro przede mną w kieliszku cudne truskawki z malinami, 6 lat leżakowania w beczce zaokrągliło to wino, otworzyło się po chwili i zaprezentowało siebie w pełni okazałości – świeżo mielony pieprz, tosty i stara skóra. Cukier resztkowy i pokaźny poziom alkoholu (15%) nadaje mu ciała i urzekająco dopełnia struktury. Prawdziwie niesamowite wino!

Na klimat całej degustacji wpływały nie tylko same wina, ale również ich twórca, o którym wcześniej w górnolotnych słowach się rozpisałem, to w celu oddania jego zdolności eurydycyjnych zacytuję kilka zapisanych zdań, które ożywiają jego postać w mojej pamięci:

Bóg mógłby dać ludziom wódkę, piwo czy też palinkę, a jednak jako pierwsze otrzymaliśmy wino. Je nazywamy mianem „napojów alkoholowych”, zostały wymyślone i stworzone przez człowieka, który był obciążony od początku swoimi wadami i grzechami. Jestem pewny, że najważniejszym pożywieniem duszy jest modlitwa, ale zaraz po niej jest wino!”

„Przez całe życie z pewnością jakąś część pieniędzy wydamy na leki. A gdy już je zakupimy, będziemy musieli czekać na początek ich działania. Gwarantuję Wam, że jeśli odpowiednio wcześnie nabierzecie mądrości i zaczniecie pić wino, to jako naturalne lekarstwo z pewnością zachowa nas od wielu chorób, zaoszczędzimy pieniądze i spokojnie będziemy mogli cieszyć się kolejnymi kieliszkami.”

„Znam wielu, którzy ostatni raz wodę pili, gdy byli młodzi. Od tamtego czasu woda trafiała do ich ust tylko wtedy, gdy w czasie deszczu podnosili głowę do góry. Zaręczam – żaden z nich nie jest alkoholikiem;)”.

W tym miejscu, kończąc już powoli, chcę tylko wyjaśnić, że wszystkie degustacje miały charakter mocno zabarwiany folklorem. Opowiadał winiarz, opowiadał i jeden z gości, by na koniec wspaniały zespół cytrzystów wykonywał jeden z utworów ze swego repertuaru. Żałuję bardzo, że do tej pory nie udało mi się dotrzeć do nazwy zespołu, z nieskrywaną chęcią stałbym się posiadaczem ich płyty. Być może dostanę ją w Węgierskim Instytucie Kultury.

Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie napisał o minusach;) Tym razem będzie krótko i bez uzasadnień. Chcecie się dowiedzieć więcej, to zapraszam do komentowania tego artykułu.

„—„:

  • Pan gospodarz, prezes stowarzyszenia im. Portiusa przegina. Opowiadania i zagajenia zdecydowanie zbyt długie. Apeluję o umiar i dystans do swojej pracy. Zdecydowanie lepiej, jako „przerywnik” słuchało się zespołu cytrzystów, którzy na serio super grali.
  • Wygoda. Zaproszenie ludzi na płatną degustację, do szkoły, gdzie siedzi się na szkolnych krzesłach, przy szkolnych ławkach (nakrytych obrusem) przez 4 godziny to lekka przesada. Ja naprawdę rozumiem, że chce się zarobić, ale ja na drugi dzień nie czułem kręgosłupu. Być może za mało wypiłem:)
  • Kolejnym razem dobrze byłoby podać gościom pełniejsze dane odnośnie degustowanych win (skład kupaży, poziom alkoholu, itp.).

Trzeba już kończyć. Wy umieracie nad tym tekstem (o ile w ogóle wytrzymaliście do tego momentu), a ja już na serio czuję się spełniony poprzez wyczerpanie tematu. Zabieram się za podsumowanie zielonogórskiego winobrania. Informacja już wkrótce.

Raz jeszcze potwórzę. Do zobaczenia w Krośnie za rok – warto!