Tagi
edukacja, popsute wina, sklepy w winem, specjalistyczne sklepy winiarskie, termin spożycia, uczciwość
Udostępnij na:
TweetW marcu Wojciech Bońkowski na swoim blogu pisał rzeczowo o terminie przydatności wina. W jego tekście nie ma nawet pół słowa, z którym mógłbym się nie zgodzić. Tym razem sam padłem ofiarą hura optymizmu połączonego z pośpiechem i ślepą wiarą, że druga strona chce mojego dobra.
Gdzie się człowiek spieszy, tam się diabeł cieszy
Faktycznie, śpieszyłem się, więc zdałem się w 100% na sprzedawcę. Z dzieckiem byłem, więc to były na serio szybkie zakupy – wybór padł na sklep M&P przy ul. Mielczarskiego w Warszawie). Wpadłem z hasłem, że potrzebuję jakąś Valpolicellę, ale nie classico, do tego beczkowego Chardonnay z Antypodów, i może jeszcze Trebiano d’Abruzzo (mniejsza o to, w jakim celu potrzebowałem tych win;). Tych pozycji było jeszcze kilka. Pan proponował, ja przytakiwałem lub prosiłem o coś innego, uzbierały się prawie dwa kartony, zapłaciłem, wyszedłem. Ufff. Mam czego potrzebuję.
Wieczorem w domu przenoszę kartony z samochodu do mieszkania i oglądam dokładnie butelki. Trebiano – 2007, Valpolicella – 2008, Chardonnay – 2007. Ja pierdziu! Od razu otworzyłem to Trebiano i muszę przyznać, że dłużej je otwierałem, niż wylewałem do zlewu – rozpęknięte, rozpadnięte i wszystko razem do kupy. Valpolicella – szkoda gadać, a tego Chardonnay, to chyba zostawię na kolejne 4 lata, by kiedyś na degustacji zaprezentować popsute wino (dziś pewnie też się do tego czynu kwalifikuje).
Ciąg dalszy „wrzeszczących staruszków”
Co jest grane? Pomyślałem sobie, że źle trafiłem. Zdarza się. Nie! Poszedłem do sklepu poproszony o doradzenie przy zakupie 6 butelek, co to mają być dawane na prezenty różnym dignitarzom. Tym razem padło na sklep Ballantine’s. Pomyślałem sobie, że się odzywał nie będę, zobaczymy co zaproponują do 100 PLN. Malbec 2003 Argentyna, Rioja Reserva 1996, Pinot Noir Nowa Zelandia 2004. Wymiękłem.
Ostatnio porwałem się na zorganizowanie spotkania przy winie. Nawet się udało:] Jedna z osób przyniosła Bordeaux z 1996 roku, zakupione w sklepie Wine Story na Ursynowie za czterdzieści kilka złotych. Mam pytanie do sprzedawcy – jeśli czyta ten tekst. Czy próbowaliście tego rozpadniętego wina? Zastanawiam się ile musielibyście mi dopłacić za wyniesienie tej butelki z Waszego sklepu. To jakiś nowy sposób na utylizację odpadów? Innym karzecie za to płacić?
Gry plan na przyszłość
Obiecuję wszystkim sprzedawcom, że od dnia dzisiejszego jak zobaczę odstawianie takiego badziewia nieświadomym konsumentom, to osobiście zrównam z ziemią w sklepie, a potem tutaj dodatkowo opiszę.
W związku z tym gorąca prośba z mojej strony do wszystkich sprzedawców – sami sobie pijcie takie wina.
Konsumenci nie lubią przeterminowanych jogurtów, pomidorów z puszki itp. Sprzedawcy – wierzcie mi! Ci, którzy pijają wina również nie lubią zepsutych win!!!
Proszę o wrzucanie do komentarzy namiarów na te miejsca, które wykręcają wino-pijcom takie numery.
Podobne
wpisy