Tagi
australia, barossa valley, grenache, henry's seven, henschke, mourvedre, oxford landing, riesling, sauvignon blanc, Shiraz, sommelier dystrybucja, vino-lok, viognier, yalumba
Udostępnij na:
TweetStatus quo
Co mam myśleć o Australii? Używając dużego skrótu myślowego powiem tak: obie Ameryki to nadwyżka alkoholu i beczka. RPA pozostaje zawsze w cieniu w stosunku do pozostałych graczy z nowego świata. Nowa Zelandia próbuje wykreować swój styl Pinot Noir, bo z Sauvignon Blanc już się udało. A Australia? Yellow Tail? Brak autentyczności, technologia, masowa produkcja, brak pomysłu na wyróżnienie się w tłumie? Tylko jeden punkt? Wszystkie na raz, a może to nie wystarcza, tylko trzeba tą listę powiększyć? Prawda jest taka, że winiarze z Antypodów zdają sobie sprawę ze sposobu, w jaki są postrzegani na świecie. Dawno temu, pewnie około roku 2001, miałem kilkanaście przygód z Australią. Później miałem okazję dwukrotnie pomagać w organizacji dużego eventu w Warszawie – Taste of Australia. Próbowałem wielu wspaniałych win. A potem? Potem było coraz gorzej. Coraz więcej butelek skrajnie marnej jakości (w relacji do ceny) trafiało w moje ręce, niektóre niestety znalazły się w moim kieliszku. Po pewnym czasie dałem sobie na wstrzymanie. Postawiłem krzyżyk i postanowiłem szybko nie wracać do tematu. Ten stan trwał długo. Ostatnio miałem jedną próbę, ale ona tylko przypieczętowała moje wcześniejsze doświadczenia z Australią. Podsumowując – sytuacja bez wyjścia, gdzie by nie sięgnąć nie zapowiada się dobrze.
Cóż. Nie bez powodu najwięksi i najlepsi zrzeszają się tworząc Australia’s First Families of Wine. AFFW to mniej lub bardziej formalne stowarzyszenie najlepszych producentów Australii, które ma na celu komunikację na temat wysokiej jakości produktów. Jakość ta wynika z tradycji, wieku winnic oraz podejścia do produkcji wina. Stronę AFFW widziałem dawno temu, teraz dopiero ją sobie przypomniałem, ponieważ miałem okazję spróbować kilku win z Australi i długo o nich myślałem. Wydaje mi się, że nawet coś wymyśliłem.
Solutio
Uśmiechnąłem się pod nosem widząc zaproszenie na degustację win Australijskich, które otrzymałem od importera takich marek jak Yalumba czy Oxford Landing (Sommelier Dystrybucja, spółka, której właścicielem jest Domain Menada). Degustacja była prowadzona przez Elisabeth Schoen z firmy Negociants.com. Dziwnie się czułem, ponieważ na sali byłem chyba jedyną osobą, która nie sprzedawała win. Spotkanie miało roboczy podtytuł (wymyślony przeze mnie) – „powiemy Wam o tym, że mamy dobre wina i wytłumaczymy, jak je sprzedawać” ;)
Bardzo mnie to nie martwiło, ponieważ dla mnie to była przede wszystkim kolejna okazja spróbowania win australijskich. Nerwy były spore, bo bałem się, że znowu będzie wtopa i na dobre pożegnam się z Antypodami. Odetchnąłem z ulgą, ponieważ tak się nie stało.
In vino veritas
To prawda, że czasem o winie trzeba opowiedzieć historię stojącą za nim. Wtedy dostaje się pełny obraz sprawy i zrozumienie tematu. To prawda. Ale nie zawsze. Czasem wina same się bronią i wiele nie trzeba dodawać, choć można. W trakcie degustacji otworzono 6 butelek.
- Oxford Landing Sauvignon Blanc 2010 South Australia 10,5% ok. 56 zł
pochodzi z najwcześniejszego zbioru ze wszystkich win, stalowo-warzywne, niezbyt intensywne, przyzwoita długość, dobry balans kwasowości, lekkie i przyjemne. trawiasto-liściaste, trochę brakuje mu ciała. - Yalumba Y Riesling 2007 Barossa Valley 11% ok. 71 zł
na początku lekko przygaszone, potem dojrzała antonówka i mirabelka z naftą. wyraźna kwasowość, dobra budowa, niezbyt ciężkie, końcówka ostrzejsza, z wyraźną limonką. - Yalumba Y Viognier 2009 South Australia 13,5% ok. 71 zł
mega mocno stalowo-kwiatowe, umiarkowane aromatyczne; agrest i przyprawy. końcówka z ziołami na pierwszym planie, choć krótka. wymaga posiłku. po co je robią? nie mam pojęcia. ogólne wrażenie mam takie, że producent chyba też sam nie wie po co produkuje to wino. - Yalumba Y Shiraz/Viognier 2008 South Australia 13,5% ok. 71 zł
oba szczepy razem fermentowane. apteczno-landrynkowe, pieprzowa końcówka, bez ciała, krótkie i cienkie. lekko asfaltowo-ziemiste, z kanciastymi garbnikami. - Barosa Bush Grenache 2006 Barossa Valley 14,5% ok. 85 zł
cegła, truskawkowe refleksy. w nosie dużo dębiny, przegotowana śliwka z malinami. usta pełne, przyprawowe, miękkie garbniki, całkiem długie, z mocą. czarne wiśnie na koniec. czy warte swojej ceny? ciekawe. dobra długość. - Henschke Henry’s Sevens 2006 Barossa Valley 15% ok. 175 zł.
biodynamo, kupaż: 66% shiraz, 19% grenache 8% mourvèdre and 7% viognier. głęboki rubin z ceglanymi refleksami. dziwny nos, zdecydowanie nie jednoznaczne wino, początek tajemniczy, po chwili wychodzą dojrzałe owoce; świeżość – wciąż żywe. liliowo fiołkowe, beczka (wtopiona), trochę apteki, suszona śliwka. super budowa, usta mocne, alkohol wtopiony i zintegrowany, przyjemne, okrągłe garbniki. długie.
- Henschke robi wina biodynamiczne. Zwolennikiem nie jestem, ale kilka osób się zdziwiło jak im o tym powiedziałem, ponieważ okazuje się, że wyobrażenie jest takie, że tego typu wina są produkowane tylko przez tzw. małych-producentów-szarlatanów.
- Yalumba jest chyba jedynym producentem wina leżącym na południowej półkuli, który ma własną firmę produkującą beczki dębowe. W procesie produkcji wykorzystują głównie dąb francuski, czasem amerykański i węgierski.
- Yalumba posiada własną szkółkę winorośli, w której zaopatruje się wielu producentów wina z antypodów.
- Henschke robiło wiele prób z alternatywnymi sposobami zamknięć wina. Nakrętka wydaje się być prawie idealnym rozwiązaniem, ale znaleziono lepsze – Vino-Lok. Szklana zatyczka z silikonową obwódką. Kilka lat prób daje bardzo pozytywne wyniki. Ja wciąż jestem sceptyczny;)
Post Scriptum…
Podobne
wpisy